Stara Poczta w Wińsku czeka na nowego właściciela

0
1091
Poczta Polska w Wińsku. Źródło zdjęcia - Poczta Polska

Piłsudskiego 21 . Dawniej adres, pod który każdy szedł, nadać list, odebrać paczkę, skorzystać z telefonu. Wiadomo – poczta. Centrum życia miejscowości – w pobliżu sklep apteka, kawiarnia Relax. Dziś trudno w to uwierzyć, ale były lata, kiedy pracowało tam nawet 20 osób!

Stara Poczta na Piłsudskiego 21

Naczelnik

Ostatnim niemieckim naczelnikiem poczty był Hammersmidt. Uciekł 23 stycznia 1945 roku, autobusem pocztowym, wraz z całą załogą poczty.

Pierwszym polskim naczelnikiem po wojnie był Mikołaj Łojko.  Jego syn, Stanisław, do dziś wspomina życie i mieszkanie na poczcie. Do 1978r. rodzina miała do dyspozycji całe piętro nad pocztą, przestronne wysokie pokoje, duży ogród. O dziwo, kojarzący się z pocztą huk stempli pocztowych nie przeszkadzał mu tak bardzo – jak mówi, przez strop nie było słychać.  Pamięta karabin, który stał w kącie, jako narzędzie do eskortowania wartościowych przesyłek pocztowych.

Pan Stanisław Łojko, syn Mikołaja – pierwszego po wojnie naczelnika Poczty

Furmanka pocztowa

– Przesyłki ładowano na furmankę, która następnie wiozła je na dworzec kolejowy. I jak było dużo pieniędzy, to pracownik zarzucał sobie ten karabin na ramię, tak, żeby było widać, że go ma. I tak uzbrojony jechał furmanką przez wieś – uśmiecha się pan Stanisław. – A kiedy nie był potrzebny karabin i stał w kącie, to nie raz się zdarzyło, że chłopaki brały go w swoje ręce, i bawiły się. To były inne czasy – pamiętam na przykład zabawy świąteczne, urządzane na poczcie. Schodzili się pracownicy z rodzinami, w dużej Sali na stole stał patefon. Nie było pijaństwa, jak to się dziś zdarza, wystarczyła jedna butelka, i trochę zagrychy – i wszyscy się wspólnie bawili, tańczyli. Zresztą nie tylko na święta – były i inne okazje – imieniny np….

Żona pana Mikołaja, Zofia  przez przypadek w czerwcu 1956 r włączyła w sieci tzw kołchoźników, czyli głośników rozmieszczonych w urzędach i sklepach i mieszkaniach prywatnych, Radio Wolna Europa. Została za to zwolniona z pracy i tylko cudem uniknęła gorszych konsekwencji.

Dwa mieszkania na piętrze

W 1977 r. do Wińska przyjechała pani Krystyna Kirczuk, i zastąpiła pana Mikołaja, który choć na emeryturze, nadal pracował, na stanowisku naczelnika poczty. To wtedy duże mieszkanie nad urzędem podzielono, i na ul. Piłsudskiego 21 pojawili się nowi mieszkańcy.

-Jak się mieszka w tym samym budynku, w którym się pracuje? Dziwnie. Na pewno wygodnie, bo blisko do pracy, czasem nawet nie trzeba było kapci zdjąć. Ale to i przeszkoda – pamiętam, że w pewnym momencie prawie przestałam wychodzić na dwór. A jak wyszłam, to zaraz łapałam jakieś przeziębienia albo coś. Dobrze, że córkę trzeba było do przedszkola zaprowadzić – to się człowiek trochę przespacerował. Ale ponieważ to było Wińsko, ruch samochodowy był mały, to i w pewnym momencie córka zaczęła sama chodzić i wracać do domu.

Praca na poczcie miała w tamtych czasach swoje dobre strony. Oczywiście nie finansowe, zawód pocztowca nigdy nie był popłatny. Ale mieliśmy telefon, a za dozór nad budynkiem poczty mieliśmy w zamian praktycznie zerowy czynsz za mieszkanie. Do tego deputaty, dostęp do rarytasów, jak ogródek przydomowy… Mąż pracował w Zagłębiu Miedziowym, mieliśmy przydział węgla. To było coś, pamiętam chłodne zimy. Naczelnik telekomunikacji, która wtedy już nie podlegała mi jako naczelniczce poczty, mówił do mnie, żebym coś zrobiła, bo pracownice centrali telefonicznej, które pracowały tam 24 h na dobę, marzły… Ale co ja mogłam zrobić? Mąż w kuchni zbudował piec węglowy, z podkową, i grzaliśmy w niej, zostawiając otwarte drzwi… Takie były czasy…

Bibuła

– Czasem z gazetami przychodziła bibuła. Kiedyś była ukryte w Prawdzie –  rosyjskojęzycznej gazecie obowiązkowo prenumerowanej przez urzędy w Polsce. Na szczęście sprawa rozeszła się po kościach. – Trochę bibuły z innego źródła schowałem w jednym z kominów wentylacyjnych w piwnicy – dodaje pan Roman.

 

-Nad pocztą mieszkaliśmy do 2003 r. Co prawda od 1984 roku nie byłam już naczelniczką, ale jako że wciąż pracowałam w obrębie Poczty Polskiej , tylko na innych stanowiskach – mogliśmy korzystać z mieszkania.

 Np. listonosze…

-Dużo pili, bo ludzie ich częstowali. To taki obyczaj, podzięka za dobre wiadomości, pieniądze przynoszone w gotówce itp. Takie były czasy, ludzie ich częstowali, podczas wypełniania obowiązków służbowych. Jeden pan złożył kiedyś skargę, że nie otrzymał na czas telegramu o śmierci rodzica… A dlaczego… bo listonosz, którego poczęstował alkoholem… zapomniał mu go dać!!!… Grzecznie powiedziałam, że jak najbardziej może się poskarżyć na niedopełnienie obowiązków, i oczywiście osoby odpowiedzialne zostaną ukarane –  listonosz, i ja, jego przełożona…A ten, kto częstuje na służbie? Na szczęście nie kontynuował sprawy.

Państwo Krystyna i Roman Kirczukowie, podczas rozmowy o poczcie

Poczta była centrum

– Obok nas była apteka, sklepy, i Relax. Pamiętam, że kilka razy zdarzyło mi się w nocy uspokajać bawiących się bywalców kawiarni – wtrąca mąż. – Bałem się, ale grzecznie słuchali, i odchodzili tańczyć na stadionie.

Jak widać, budynek Poczty na Piłsudskiego 21 w Wińsku ma sporo historii w swoich murach. Nic dziwnego, został zbudowany w 1895 r. Aż szkoda, że

te mury nie mogą mówić.

– To stąd odjechał autobus pocztowy, którym niemiecka załoga poczty uciekła z Winzig przed Rosjanami 23 tycznia 1945 roku – wyjaśnia Bogodar Zielnica, który zbiera strzępy historii  ostatnich dni niemieckiego Winzig i pierwszych dni polskiego Wińska.. – Wśród nich, tych pasażerów, był ostatni naczelnik niemieckiej poczty Hammersmidt, pani Maschen, listonosz Hentsche oraz inni, nie związani z pocztą mieszkańcy. Pan Boer przyczepił do autobusu drabiniasty wózek z dobytkiem. Na obecnej Piłsudskiego, zamiast dojechać do rynku, skręcili w prawo, w Polną, bo z naprzeciwka jechał już rosyjski czołg…. Potem pojechali na Ścinawę, za Odrę.

Teraz

Wybraliśmy się na pocztę z panem Romanem Kirczukiem, który z wyraźnym wzruszeniem przeszedł się jeszcze raz po znanych wnętrzach. Z dumą pokazywał boazerię w kuchni, na strychu znaleźliśmy starą flagę poczty. Flaga zostanie uprana, i nabywca budynku otrzyma ją w prezencie, na pamiątkę.

Znaleziona na strychu flaga Poczty, któa po upraniu zostanie przekazana nowemu właścicielowi budynku

Zeszliśmy do piwnicy i sprawdziliśmy przewody kominowe. Niestety, bibuła KOR (Komitet Obrony Robotników), którą w nim ukrył w stanie wojennym – zniknęła.

Nie udało się odnaleźć ukrytej przez pana Romana bibuły KOR

Przestronna, sucha piwnica z okienkami.

Budynek jest w zadziwiająco dobrym stanie. Tak Niemcy budowali tzw. użyteczność publiczną – bardzo solidnie. Więźba solidniejsza niż w kościele. Żadnej wilgoci. Na strychu jedno mieszkanie, ale można je przebudować na bardzo obszerne i dobrze oświetlone albo na dwa małe.

Na piętrze dwa duże mieszkania. Parter był remontowany zalewie kilka lat przed przeniesieniem urzędu do rynku. Parter można go również przerobić na mieszkania albo na przykład na restaurację, biuro, zakład usługowy. Dwa niezależne wejścia do budynku (od ulicy i od ogrodu). W ogrodzie wiśnie, porzeczki, grusza. Spory budynek gospodarczy i dużo miejsca. Na tyłach za ogrodzeniem stadion, więc nikt się tam nie pobuduje.

 

Pan Kirczuk przyznał się, że już w nowym domu miał taki sen.

– Śniło mi się, że z żoną wykupiliśmy pocztę i zrobiliśmy w niej hotel, a na dole była kawiarnia i jadalnia.

Może gdzieś w Polsce jest ktoś, kto też ma taki sen, tylko jeszcze nie wie, że Stara Poczta w Wińsku jest na sprzedaż?

Sprzedający: Poczta Polska (właściciel). Aukcja nieruchomości odbędzie się 27 lipca 2022. Cena wywoławcza 500 tys. zł.

– Dlaczego gmina Wińsko go nie kupi? – To dla nas za drogo.- Odpowiada pani wójt – przynajmniej w tych trudnych czasach nas nie stać. Liczę na to, że znajdzie się klient z pieniędzmi i pomysłem, że poczta nie będzie stałą pusta, bo żal…

https://www.domiporta.pl/nieruchomosci/sprzedam-dom-winsko-305m2/153808925?