Główny Urząd Statystyczny opublikował dane za 2017 rok. Duży sukces zanotowała gmina Wińsko, w której po 2014 roku poprawiły się wyniki finansowe, zmalało bezrobocie oraz zwiększył się przyrost naturalny.
Dochód gminy przeliczony na jednego mieszkańca wzrósł z 2800 zł na osobę w 2014 roku, do 4095 zł na koniec 2017 roku, czyli 46,25% na przestrzeni trzech lat.
Wydatki budżetu ogółem na jednego mieszkańca wzrosły o 53,43% (1439 zł) z kwoty 2693 zł do kwoty 4132 zł. Poprawiło się także zatrudnienie w gminie Wińsko. Bezrobocie po raz pierwszy jest jednocyfrowe i wyniosło na koniec 2017 roku 9,8% (w 2014 r. 12,2%). Sukcesywnie zwiększył się także udział osób pracujących na 1000 mieszkańców. Liczba urodzeń przewyższyła liczbę zgonów, tym samym gmina Wińsko w 2017 roku zanotowała nieznaczny, ale dodatni przyrost naturalny.
W powiecie wołowskim podobne statystyki dotyczące bezrobocia utrzymuje gmina miejsko-wiejska Brzeg Dolny. Najgorzej na tym tle wypada gmina miejsko-wiejska Wołów. Pomimo istniejącego bezrobocia zdarza się, że pracodawca musi długo szukać odpowiedniego pracownika, nierzadko sięgając po tego ze Wschodu. W 2017 roku Dyrektor PUP w Wołowie Robert Stępień informował, że ma do rozdysponowania w sumie ponad 5 mln zł na dotacje na założenie własnej firmy lub odbycie szkoleń i staży. Z programu korzystają osoby bezrobotne, natomiast nie widać jednoznacznej poprawy na tym polu. Pomimo wysokich nakładów na walkę z bezrobociem, pozostaje ono jednym z wyższych w regionie.
Jednocześnie pracodawcy mają tak duży problem ze znalezieniem rąk do pracy, że sięgają po pracowników ze Wschodu. Coraz mniejsze znaczenie ma znajomość języka. Aby pracować, nie trzeba wcale znać polskiego. Na rynku pracy sytuacja jest jednak na tyle trudna dla pracodawców, że coraz mniej zwracają uwagę na to czy zatrudniony „dogada się” w pracy”. Dotyczy to całego Dolnego Śląska, nie tylko gmin y Wińsko czy powiatu Wołowskiego.
– Ukraińcy w porównaniu do innych narodowości stanowią ok. 90 proc. ogółu przyjeżdżających do pracy. Dla wielu branż takich jak produkcja, logistyka, magazyny, sektor budowlany stanowią wsparcie, bez którego by sobie nie poradziły. Wypełniają puste wakaty, których pracodawcy nie byliby w stanie wypełnić Polakami. Można powiedzieć, że dopływ Ukraińców jest „bypassem” dla polskiego rynku pracy – argumentuje Adrian Kubisiak, rzecznik prasowy Work Service.
Ukraińcy ciągle chętnie przyjeżdżają do Polski. Jednak jak mówi Rafał Trzeciakowski, ekspert FOR, dynamika emigracji z tego kraju jest coraz niższa. I rzeczywiście, wystarczy spojrzeć na statystyki. W pierwszym półroczu 2016 r., jak wskazują rządowe dane, dostaliśmy od Ukraińców ok. 42 tys. wniosków o pozwolenie na pracę. W analogicznym okresie 2017 – grubo ponad dwa razy tyle. W I półroczu 2018 r. znowu mamy wzrost, ale wręcz mikroskopijny – o niewiele ponad tysiąc podań.
Ciągle Ukraińców jest jednak w Polsce sporo, eksperci szacują, że ok. 1,5 mln. Do tego ciągle przybywają nowi. Kłopoty mogą się jednak zacząć, ponieważ szerzej na Ukraińców drzwi otwierają Niemcy. A ci już pracują nad takimi rozwiązaniami, które przede wszystkim mają dotyczyć bardziej wykwalifikowanych pracowników.
– Powiedzmy to sobie wprost. Jak Niemcy otworzą swój rynek pracy, to nie będzie takiej siły, by zatrzymać Ukraińców w Polsce. Różnica, jeśli chodzi o zarobki, jest przecież gigantyczna – uważa Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Pracodawców RP. Wtedy, zdaniem eksperta, nie będziemy mogli zrobić już nic. – Musztarda po obiedzie. Jak Ukraińcy wyjadą do Niemiec, to już ich nie skusimy na powrót – zaznacza ekspert.
Dlaczego w przypadku gminy Wińsko mówimy jednocześnie o bezrobociu (choć mniejszym, bo jednocyfrowym) i braku rąk do pracy?
– Po pierwsze stosunkowo niskie zarobki, jakie proponują pracodawcy w samym Wińsku czy Wołowie. Konieczność dalszego dojeżdżania do firm, które płacą lepiej, ale za to w systemie zmianowym. Wysoka emigracja z poprzednich lat. Nasi wybierali Zachód, tak jak teraz Ukraińcy wybierają nas – twierdzi wójt Jolanta Krysowata – Zielnica. – Brak miejsc pracy dla kobiet (bez względu na wiek i wykształcenie), które pozwoliłyby i zarabiać i zająć się domem. Bez dojeżdżania i pracy zmianowej. Stan dróg, który ogranicza dostęp dla nowych przedsięwzięć.
źródło: money.pl / fb.nasze.sprawy.3 /winsko.pl