Jacek Żelichowski, sołtys Piskorzyny mówi, że przez ostatni rok w jego sołectwie dużo się działo. Przede wszystkim samo sołectwo bardzo się zmieniło, ponieważ Naroków, który do tej pory był przysiółkiem Piskorzyny, zdecydował, że chce się odłączyć i być samodzielnym sołectwem. Radni Rady Gminy Wińsko poparli wniosek mieszkańców Narokowa i uchwałą powołali nowe sołectwo. Dodajmy, że w tym roku również Rogówek odłączył się od Wińska. Dzięki temu oba nowe sołectwa będą miały własne fundusze sołeckie.
Mimo pandemii, która pokrzyżowała wiele planów, w Piskorzynie udało się przeprowadzić kilka inwestycji, na których mieszkańcy miejscowości bardzo zyskali.
– Gmina zakupiła działkę przy placu zabaw i stawie, jest ogrodzony i przygotowany do zagospodarowania. Tu chcemy organizować imprezy. Nareszcie mamy jedno wspólne miejsce i to w środku wsi, nad wodą.– zapowiada Jacek Żelichowski.
Po wielu latach oczekiwania w Piskorzynie udało się zadbać o staw, który jest prawdziwą ozdobą miejscowości.
– To dla nas wyjątkowe miejsce, które teraz bardzo zyskało na wyglądzie. Za pieniądze gminne staw został oczyszczony. Z naszych sołeckich i trochę prywatnych zarybiliśmy staw. Kupiliśmy prawie 80 kg ryb, takich większych, które już wciągają do wody. Roślinność jest wykoszona, wszystko jest wyglancowane, ogrodzone i już zrobione. Dookoła stawu stoją ławeczki, są one też na placu zabaw, a także rozstawione w różnych częściach miejscowości. Jeśli chodzi o staw, to marzy się nam jeszcze pomost, może taki z 6 metrów w głąb wody. Koło gospodyń wiejskich planuje zasadzić wokół stawu jarzębiny – mówi Jacek Żelichowski i dodaje, że ma nadzieję, że w przyszłym roku uda się, z pomocą gminy, podłączyć prąd na plac i jeśli pandemia się zakończy, to sołectwo zorganizuje festyn, który będzie otwarciem.
Sołectwo ma świetlicę, która została wyremontowana, ocieplona i otynkowana.
– Mała salka została już zrobiona na glanc. W tym roku wyposażyliśmy całą kuchnię. Mamy nowe gazówki, lodówkę, zmywarkę. Wszystko jest już tak, jak ma być – mówi sołtys.
Jacek Żelichowski uważa, że w Piskorzynie dużo już zostało zrobione.
– W zeszłym roku w całej miejscowości zostały wyczyszczone rowy. Dbamy o zieleń. Całe szczęście, że mam dwóch takich pomocników, którzy pracują za darmo. Mam kilkunastu chłopak, którzy pomagali w zarzbianiu stawu, między innymi: Łukasz, dwóch Pawłów, Grzesiek i kilku innych, a także panie, które pomagają w sprzątaniu i grabieniu. Jeśli jeszcze więcej mieszkańców zaangażuje się w pracę na rzecz wioski, wtedy z Funduszu Sołeckiego zostanie więcej na inwestycje, w to, co nasze, wspólne – zaznacza sołtys.
– Mamy główną ulicę i dwie boczne. Może przydałyby się nam nazwy ulic? Może warto byłoby też postawić „witacze” na wjeździe do miejscowości? – zastanawia się Jacek Żelichowski i dodaje, że decyzje musi skonsultować z mieszkańcami.
Sołtys uważa, że jego miejscowość potrzebuje wsparcia policji, ponieważ kierowcy przejeżdżający przez Piskorzynę drogą krajową, pędzą i nie zważając na ograniczenia.
– Wydeptałem już ścieżki u policji, ale nie udało mi się uzyskać realnej pomocy. Auta, zwłaszcza od strony Wińska, jak pędziły tak pędzą. Czasem, włączenie się do ruchu na „krajówkę” z bocznych dróg graniczy z cudem, zwłaszcza od strony kościoła. Fotoradar na stałe załatwiły sprawę. Wybieramy się z taką propozycją do nowego komendanta, razem z panią wójt.
Jak mówi sołtys, jego marzeniem jest rewitalizacja stawu, który znajduje się po drugiej stronie miejscowości, przy „Tarze”:
– To duży i piękny zbiornik. Mówi się, że został w nim zatopiony zabytkowy rower wodny, że była w nim fontanna. Myślę, że gdyby udało się go oczyścić, to byłoby pięknie. Niestety jest prywatny.