Wioletta Grześkowiak mówi, że dla Wrzeszowa był to bardzo dobry rok. No może pomijając epidemię, która pokrzyżowała plany integracji mieszkańców. Na szczęście, inwestycje na które miejscowość długo czekała udało się zrealizować.
– Dla nas ważne jest, że mamy wyremontowaną świetlicę. Wszystko jest zrobione, tak jak powinno być. Mamy nowe wnętrza i elewację. Gmina dołożyła nam pieniądze na prace remontowe, a my wyposażyliśmy świetlicę z funduszu sołeckiego. Teraz już tylko pozostaje nam o nią dbać i z niej korzystać, aby jak najlepiej i jak najdłużej służyła mieszkańcom – mówi Wioletta Grześkowiak.
Jak dodaje, dla Wrzeszowa świetlica to centrum życia mieszkańców, dlatego zdecydowali, aby doposażyć ją tak, aby było w niej wszystko, co potrzebne do organizacji imprez.
– Wspólnie z radą sołecką podjęliśmy decyzję, że w przyszłym roku fundusz sołecki zostanie przeznaczony na ulepszenie łazienki lub kuchni. Teraz możemy już tylko ulepszać i upiększać. Mamy już tak podzieloną świetlicę, na dwie sale, że mogą się na niej odbywać dwie uroczystości w tym samym czasie. Niczego nam już nie brakuje – podkreśla pani sołtys.
Przed epidemią w świetlicy odbywały się imprezy okolicznościowe nie tylko mieszkańców, a także osób, które chciały wynająć salę.
Co więcej, przy świetlicy jest plac zabaw, który sołectwo sukcesywnie modernizuje.
Jednak największą i najbardziej wyczekiwaną przez mieszkańców inwestycją był remont drogi przez wieś.
Przypomnijmy, że Gmina Wińsko pozyskała na ten cel dofinansowanie z Funduszu Ochrony Gruntów Rolnych.
– Ten remont, to najlepsze, co spotkało nas w tym roku. Był to dla nas priorytet, bo teraz mamy nawą drogę, która przechodzi przez niemal całą miejscowość. Mieszkańcy są bardzo zadowoleni. Można powiedzieć, że wreszcie nasze samochody trochę odpoczną. Nasze domy też. To dla nas zupełnie nowa jakość. Nasze dzieci mogą jeździć na rolkach, na hulajnogach. Nawet moja koleżanka z rady sołeckiej zakupiła sobie rolki i teraz wspólnie z 10-letnią córką uczy się jeździć. Mówi, że jak jedzie się drogą w kierunku Łazów, to jest coś pięknego. Jest gdzie się rozpędzić, bo to długi odcinek. Zresztą jak tylko położono nowy asfalt, to dzieciaki szalały po całym odcinku – śmieje się pani sołtys.
Droga gminna, która wiedzie przez miejscowość została doprowadzona do świetnego stanu, jednak dojazd do Wrzeszowa jest w stanie opłakanym.
– Droga powiatowa to koszmar. Jest chyba najgorszą „powiatówką” w całej gminie. Ale niestety to nie zależy od nas, ani od naszej pani wójt. Odcinek od krzyżówki do nas, to jest tragedia. I nie słychać, żeby powiat miał jakieś plany, żeby wyremontować nam tę drogę. A dla nas to nie tylko kwestia komfortu jazdy, ale i koszty naprawy zawieszenia w samochodach – zauważa sołtyska. Gdyby był normalny dojazd, domy na sprzedaż nie czekałyby latami w krzakach.
Wioletta Grześkowiak mówi, że w tym roku, w którym było tyle inwestycji we wsi, mieszkańcom najbardziej brakowało spotkań i festynów.
– Prawdziwą zmorą tego roku był brak spotkań spowodowanych pandemią. Zatraciliśmy poczucie wspólnoty. W poprzednich latach zawsze w sierpniu, zwykle przed Świętem Chleba i Wina w Węgrzcach, była nasza impreza, festyn rodzinny. Zawsze było bardzo dużo ludzi. A najbardziej cieszyła obecność młodzieży, która się integruje. Robiliśmy grille i ogniska, spędzaliśmy wspólnie czas. Ale mamy nadzieję, że już w przyszłym roku wszystko wróci do normy i będziemy mogli się spotykać – mówi pani sołtys Wrzeszowa.